W poprzedni weekend, świat winiarski przygotowujący się do corocznego świętowania (lub przyjęcia transportu najprawdziwszych a pierwszych w polskim winiarstwie kwewri – moje gratulacje i wyrazy podziwu dla Winnicy Płochockich!) obiegła, hucznie ogłoszona wieść o proklamowaniu przez Małopolskie Stowarzyszenie Winiarzy, pierwszej polskiej apelacji.
Ten kierowany oczywistym entuzjazmem przekaz, wywołał falę dyskusji i jak to zwykle bywa, skrajnie sprzecznych opinii. Obawiając się nieco aby nie wpaść w sam środek dysputy i nie narazić się wszystkim kolejno, najrzetelniej jak to tylko możliwe ale z niekrytą, osobistą sympatią do każdego komu chce się zrobić coś pozytywnego, wpis dzisiejszy popełniam.
Zacznijmy od tego czym tak naprawdę jest apelacja. W winiarskim świecie, tym terminem określać będziemy obszar kontrolowanego pochodzenia wina. Butelka sygnowana oznaczeniem apelacyjnym, będzie spełniała określone przez daną apelację zasady. Te ostatnie dotyczyć będą nade wszystko konkretnego, ściśle określonego obszaru wytwarzania wina oraz wykorzystywanych przy produkcji technologii (więcej o europejskim/francuskim systemie apelacyjnym w artykule APPELLATION D’ORIGINE CONTRÔLÉE). Głównym celem tworzenia apelacji jest przede wszystkim zapewnienie ochrony dla konkretnego rodzaju wina (nie tylko), wytwarzanego w określony sposób na danym terenie (jak burgund, szampan, chablis, itd.). Przyjęty system pozwala jednak nie tylko na ochronę interesów producentów ale też konsumentów, których chroni przed niemiłym rozczarowaniem, choćby w przypadku otworzenia butelki szampana z Kaliforni (może jest i dobry ale to raczej nie jest prawdziwy Champagne).
Oczywiście apelacja nie gwarantuje wyśmienitego smaku. Zapewnia jednak, że w oznaczonej w sposób nam znany butelce, znajdziemy to czego się spodziewamy kierując wyborem danej etykiety na sklepowej półce. System apelacyjny zapewnia też kulturową i historyczną ciągłość danego, tradycyjnego rodzaju produktu. Dzięki przyjętemu prawu, regulującemu uprawę winorośli i produkcję wina w ramach apelacji, możemy być pewni, że przywołani dla przykładu winiarze z Bordeaux nie wykarczują wszystkich winnic z merlot by podążyć za modą i produkować różowego zinfandela!
System ochrony produktów wartych takowej ochrony, wymaga oczywiście stosownego zatwierdzenia. Nic wszak w porządku prawnym Unii Europejskiej przed właściwą sytuacji procedurą się nie uchowa. W omawianym przypadku procedury te dotyczą rejestracji produktu z chronioną nazwą pochodzenia, oznaczeniem geograficznym lub określeniem tradycyjnym rozumianymi (zgodnie z Rozporządzeniem Rady (WE) nr 479/2008 z dnia 29 kwietnia 2008 r. ) tak, że
Nazwa pochodzenia – oznacza nazwę regionu, określonego miejsca lub, w szczególnych przypadkach także i kraju, które mogą być używane dla określenia produktu jeśli spełniono łącznie następujące przesłanki:
- jego jakość i cechy charakterystyczne są zasadniczo lub wyłącznie związane ze szczególnym środowiskiem geograficznym z właściwymi dla niego czynnikami przyrodniczymi oraz ludzkimi,
- winogrona, z których jest produkowany, pochodzą wyłącznie z tego geograficznego obszaru,
- jego produkcja odbywa się w tym obszarze geograficznym
- otrzymywany jest z odmian winorośli należących do Vitis vinifera.
Oznaczenie geograficzne – oznacza nazwę regionu, określonego miejsca lub, w szczególnych przypadkach, kraju, która to nazwa służy do opisu produktu jeśli:
- posiada szczególną jakość, reputację lub inne cechy charakterystyczne, które można przypisać temu pochodzeniu geograficznemu,
- przynajmniej 85 % winogron, z których jest produkowany, pochodzi wyłącznie z tego geograficznego obszaru,
- jego produkcja odbywa się w tym geograficznym obszarze,
- otrzymywany jest z odmian winorośli należących do Vitis vinifera lub z krzyżówki tych gatunków z innymi gatunkami rodzaju Vitis.
Określenie tradycyjne – to określenie używane tradycyjnie do oznaczania określonego produktu mogące stanowić nazwę pochodzenia, w przypadku gdy:
- oznacza wino,
- odnosi się do nazwy geograficznej,
- przechodzi procedurę obejmowania ochroną nazw pochodzenia i oznaczeń geograficznych,
- spełnia ww. wymagania określone dla nazwy pochodzenia
Procedura wniosku o objęcie wybraną formą ochrony jest uregulowana w cytowanym Rozporządzeniu nr 479/2008 oraz jego dokumencie wykonawczym czyli Rozporządzeniu Komisji (WE) nr 607/2009 z dnia 14 lipca 2009 r. Zgłoszenie takie powinno zawierać przede wszystkim nazwę, która ma być chroniona, nazwę i adres wnioskodawcy oraz specyfikację produktu wraz ze streszczeniem. Specyfikacja o której tu mowa, powinna dotyczyć zaś między innymi:
- szczegółowego opisu wina,
- stosowania szczególnych praktyk enologicznych i ograniczeń przy produkcji wina,
- granic obszaru geograficznego,
- maksymalnej wydajności z hektara,
- wskazania odmian winorośli.
Jeśli dana nazwa otrzymała wpis do rejestru chronionych nazw pochodzenia i chronionych oznaczeń geograficznych dla wina podlega wspólnotowej ochronie przed:
- wszelkim bezpośrednim lub niebezpośrednim wykorzystaniem chronionej nazwy w celach handlowych,
- wszelkim niewłaściwym stosowaniem, imitacją lub przywołaniem,
- wszelkim innym nieprawdziwym lub wprowadzającym w błąd oznaczeniem miejsca wytworzenia, pochodzenia, charakteru lub zasadniczych cech produktu, na wewnętrznym lub zewnętrznym opakowaniu, w materiałach reklamowych lub dokumentach związanych z danym wyrobem winiarskim, oraz pakowaniem produktu w pojemnik, który mógłby błędnie sugerować miejsce pochodzenia wyrobu,
- wszelkimi innymi praktykami mogącymi wprowadzić konsumentów w błąd co do prawdziwego pochodzenia produktu.
Podmiotom, które wymagań wskazanych wyżej nie spełniają albo spełniać nie chcą pozostają prywatne działania zmierzające do dyscyplinowania producentów w zakresie zachowania jakości produktu. Pierwszym dokumentem tego typu w Polsce (datowanym na 22 listopada 2008 r.) była Karta Winnic Małopolskiego Przełomu Wisły. Dokument ten do dziś pozostaje dziełem doniosłym. Reguluje w sposób czytelny i możliwie wyczerpujący (co w dokumencie mającym mieć jakąkolwiek wartość jest całkowicie zasadne i szalenie potrzebne) zasady uprawy winorośli i produkcji wina, których przestrzegać są obowiązani winiarze, chcący markować swoje wina stosownym oznaczeniem. Karta reguluje przede wszystkim:
- dopuszczone do uprawy odmiany winorośli,
- przyjazne dla środowiska metody uprawy winnic i wyrobu wina,
- dopuszczone środki ochrony roślin,
- maksymalną wysokość plonu,
- minimalną gęstość nasadzeń,
- ograniczeń w zakresie użycia siarki, wzbogacania i odkwaszania moszczu,
- zabronione procesy i praktyki enologiczne,
- zasady użycia beczek dębowych.
Nadto, Karta reguluje zasady wprowadzania wina do obrotu (w tym dozwolone pojemności butelek) oraz oczywiście warunki na jakich przyznawany jest przywilej sygnowania etykiet wina stosownym oznaczeniem. znak_kartyWarte szczególnej uwagi są zapisy dotyczące testów próbek wina, w celu jego zaklasyfikowania do oznaczenia „Karta Winnic Małopolskiego Przełomu Wisły”. Integralną część omawianego dokumentu stanowią Regulamin pobierania próbek wina, który ustala szczegółowo zarówno zasady pobierania i zabezpieczania pobranych próbek oraz Regulamin testów organoleptycznych, precyzyjne określający metod oceny (kolegialnie i możliwie obiektywnie, w oparciu o międzynarodowe zasady).
Samą Kartę, w subiektywnym odczuciu uważam za tekst bardzo udany – stanowiący poprzez swoją zgodność z omawianymi tu wytycznymi UE, pierwszy krok na drodze do pełnej ochrony w rozumieniu prawa wspólnotowego. Trzeba jednak jednoznacznie stwierdzić, że „apelacją” Małopolski Przełom Wisły, poprzez wprowadzenie własnego systemu samokontroli i samoorganizacji się nie stał. Pozostaje bardzo przydatną ale prywatną jedynie inicjatywą, której celem jest wyróżnienie produktów charakteryzujących się określoną jakością. Wyróżnieniem ale nie ochroną (chyba, że traktowaną jako przeciwdziałanie czynom nieuczciwej konkurencji czy też praktykom naruszającym ochronę znaku towarowego o ile taki został zarejestrowany).
Dbałość o poprawę jakości i samokontrola producentów są w mojej ocenie, zjawiskami zawsze bardzo pozytywnymi. Musimy jednak pamiętać, że tak słuszne w swoich motywach inicjatywy, które same nie zostały podparte normatywnym systemem, mogą w przyszłości dewaluować w bardzo niewłaściwym i w efekcie krzywdzącym dla konsumenta i całego polskiego winiarstwa kierunku. Nie ma wszak większych barier do powoływania kolejnych, coraz liczniejszych oznaczeń jakości, tworzonych przez kolejne grupy producentów, tak jak i (jak widać w praktyce) nie ma problemów z powoływaniem kolejnych winiarskich stowarzyszeń. W skrajnym przypadku, kolejnych 3 producentów będzie mogło powołać lokalną „apelację” na tym samym terenie, ustalić właściwe dla siebie normy i oznaczać się przyznawanym sobie znakiem jakości, kontrolując oczywiście parametry wina także we własnym gronie. Taki rozwój sytuacji jest więc w moim oglądzie mocno niepokojący w obecnej chwili, mimo najszczerszych chęci i motywów autorów. Niepokojąca jest przede wszystkim chęć chodzenia na skróty i tworzenia nawet najszlachetniejszych, prywatnych systemów certyfikacji teraz, gdy jesteśmy już nie tylko pełnoprawnym członkiem Unii Europejskiej ale i pełnoprawnym państwem winiarskim, przypisanym do strefy uprawy winorośli i podlegającym przepisom jej właściwym. Jasne i klarowne są powszechnie obowiązujące zasady ochrony jakości i (co najistotniejsze) są one podparte prawnym przymusem i państwową gwarancją.
W trosce o poziom polskiego winiarstwa, interesy polskich winiarzy i satysfakcję ogółu konsumentów warto wpisywać się w system, który działa bez większych zastrzeżeń w innych krajach UE i nade wszystko jest rozpoznawalny na świecie. Trud jest opłacalny i pozwala traktować polskie wino na równi z winami o nazwie chronionej we Francji czy we Włoszech. Jeśli nie boimy się równać poziomem samego wina, równajmy też poziomem naszych regulacji. Ufam, że podjęte przez małopolskich winiarzy działania wpisują się w ten kurs i stanowią manifest dobrych producentów, którym zależy przede wszystkim na jakości wytwarzanego przez siebie produktu i dobrym imieniu polskiego wina.
Wszystkim, którzy decydują się wejść na tę niełatwą drogę, prowadzącą do uzyskania statusu „prawdziwej apelacji” życzę dużo wytrwałości, radośnie oczekując sukcesu
Radosław Froń
Tekst pochodzi z autorskiego bloga „Paragraf w kieliszku”.