Polska strona mocy – IX Konwent Winiarzy Polskich w Sandomierzu

0
Polska strona mocy – IX Konwent Winiarzy Polskich w Sandomierzu
f59fd3a46f2adbbd9dd6269010353971
Udostępnij:

Na przełomie maja i czerwca odbył się IX Konwent Winiarzy Polskich w Sandomierzu, zorganizowany przez Polski Instytut Wina i Winorośli oraz Sandomierskie Stowarzyszenie Winiarzy Polskich. Zgromadził prawie 200 wytwórców i zaproszonych gości. Największa sala sandomierskiego zamku pękała w szwach. I to nawet podczas kończących imprezę niezwykle ciekawych wykładów seminaryjnych, kiedy część gości już się rozjechała.
Krótko mówiąc – tak dobrze nie było nigdy, i jest to w zasadzie trend stały. Ci, którzy byli świadkami pierwszego konwentu, ze zdumienia przecierali oczy, wspominając początki tej imprezy. – Nigdy się nie spodziewałem, że ewoluuje to w tym kierunku – mówił mi Roman Myśliwiec, nestor polskiego winiarstwa i winogrodnictwa. Podobne zdania pojawiały się w kuluarach bardziej niż często.

Najważniejszym punktem wydarzenia była jak zwykle komentowana degustacja panelowa prowadzona przez zaproszonych gości. W komisji zasiedli: Marta Wrześniewska, Monika Bielka-Vescovi, Sławomir Chrzczonowicz, Wiktor Bruszewski, Mariusz Kapczyński, Tomasz Prange-Barczyński, Wojciech Bosak oraz niżej podpisany. Miała ona dać wszystkim zgromadzonym – przynajmniej w zarysie – obraz polskiego winiarstwa, jego poziom i miejsce, w którym się dziś znajduje. Komentowaliśmy „w ciemno” 70 win z różnych regionów kraju, oceniając zarówno ich wady, jak i zalety (te – znacznie częściej).

Dla mnie bezdyskusyjnym zwycięzcą okazały się wina białe – tak długich setów dobrych i świetnych polskich win jako żywo nie pamiętam w moich potyczkach z krajowymi wyrobami. Aż miło było brać do rąk kolejne próbki do smakowania. A były to wina bardzo różne, z różnych odmian i regionów, odmienne typologicznie, gdzie właśnie wysoka jakość stanowiła jedyny wspólny wyróżnik. Kilka win „wpadkowych” nie zaciemniało jasnego obrazu.

Wszystkie wina różowe były porządnie zrobione, ale było ich zaledwie kilka, więc trudno się pokusić o wyciąganie ogólnopolskich, reprezentatywnych wniosków.

Znacznie gorzej wypadły wina czerwone, co wywołało długie kuluarowe i podegustacyjne dyskusje i spory. Wiele win było nieskończonych, z przerwaną fermentacją jabłkowo-mlekową, niestabilnych lub po prostu z ewidentnymi wadami, robionych z niedojrzałych owoców. Doszedł do tego zły rocznik 2013, z którego pochodziło większość próbek – październikowy przymrozek zastał wiele owoców niedojrzałymi, stąd bardzo wysoka kwasowość większości win, niekiedy bardzo agresywna. – Szkoda, że w takim przypadku część winiarzy nie zdecydowała się na zrobienie win różowych z takich owoców – szeptaliśmy w komisji. Wniosek był jednak taki: spora część próbek czerwonych win nie powinna była w ogóle trafić na stoły uczestników Konwentu. Niemniej i w tej grupie postęp jest astronomiczny w porównaniu ze średnią sprzed kilku lat.

Pokonwentowe dyskusje biegły w zasadzie w jednym kierunku: czy aby delikatnie nie zmienić formuły tych spotkań. Czy nie rozdzielić win komercyjnych, już sprzedawanych, od tych „altankowych”, „zagrodowych”, robionych hobbystycznie, czy też komercyjnych, ale nietrafiających do sklepów, i pokazać oba nurty na osobnych degustacjach. Czy do głównego panelu nie powinny trafiać tylko te wina, które można kupić, nie zaś te z zapasów lub robione w bardzo krótkich seriach. – Jaki sens ma porównywanie moich win, skończonych, stabilnych, odleżakowanych, zabutelkowanych i sprzedawanych, z winami, które ktoś ściągnął ze zbiornika na dwa dni przed Konwentem – mówił mi jeden z winiarzy. – To zupełnie inna jakość, inna kategoria.

Padały propozycje, by wśród czerwonych win nie pokazywać tych z ostatniego rocznika. Ale wówczas część winiarzy nie będzie miała już win, sprzedaż kończy się u nas dość szybko. Pytań jest wiele, odpowiedzi na nie bardzo trudne. Najważniejsze jest wszakże, by – wśród mnogości lokalnych stowarzyszeń winiarzy – Konwent pozostał wydarzeniem integrującym całe polskie środowisko winiarskie, aby nikogo a priori nie wykluczać, aby było takie miejsce i czas, gdzie co roku wszyscy mogą się spotkać. By Konwent pozostał takim, jakim był z założenia…

A następny, jubileuszowy, już za rok w Jaśle.

Wojciech Gogoliński

Tekst ukazał się w numerze 4(70) sierpień-wrzesień 2014 Magazynu Czas Wina

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Please enter your comment!
Please enter your name here