
Często zaczyna się od pasji, rodzinnej tradycji, a nawet od przypadku. Potem warto uzbroić się w cierpliwość. Na to, żeby butelki trafiły do sprzedaży, trzeba czekać kilka lat, na zyski nawet kilkanaście. Ale winny interes na Sandomierszczyźnie kwitnie.
Roman Myśliwiec, prekursor i propagator odradzającego się w ostatnich latach polskiego winiarstwa, nie miał wątpliwości, zaliczając kilka lat temu Sandomierz i okoliczne tereny nad Wisłą do potencjalnie najlepszych w Polsce do uprawy winorośli (razem z m.in. ziemią lubuską, Dolnym Śląskiem, Pogórzem Karpackim, Przedgórzem Sudeckim).
Wątpliwości nie mieli też dominikanie, którzy już w XIII wieku przywieźli na ziemię sandomierską winną latorośl. Produkowany tu trunek był znany daleko poza murami miasta. Ponoć wina stąd smakował sam król Kazimierz Wielki.
Cały artykuł na wyborcza.pl/kielce